INDYWIDUALIZM I ELITARYZM: STIRNER I CARLYLE Flashcards
(15 cards)
Max Stirner
byl to pseudonim Kaspra Schmidta, który zyl od 1806 do 1856 r. i biedowal jako
nauczyciel gimnazjów meskich i zenskich w Berlinie i na prowincji. Dziecinstwo spedzil w Chelmnie,
gdzie ojciec jego mial apteke. Studia odbywal z przerwami, egzamin zdal z trudem. Malzenstwo - z
nieslubna córka akuszerki - jeszcze utrudnilo jego pozycje. Studiowal w Berlinie w latach najwiekszego
powodzenia Hegla; powodzenie to wywolalo w nim reakcje, bylo jednym z czynników ksztaltujacych
jego pierwotne poglady filozoficzne. W Berlinie nalezal do grupy „Wolnych” (Freien): dziennikarzy,
ekonomistów, filozofów glównie z lewicy heglowskiej, którzy w winiarniach zbierali sie na dyskusje. Z
buntowniczego nastroju tych dyskusji i jako sprzeciw wobec despotyzmu tych czasów zrodzila sie jego
ksiazka Der Einzige und sein Eigentum, wydana w 1845 r., przewrotowa i sensacyjna. Wydawszy ja
porzucil lekcje, by sie wylacznie zajac literatura. Ale oglosil juz tylko Historie reakcji, pozbawiona
wartosci, czysto kompilacyjna. Bieda zwiekszala sie, trzeba bylo myslec tylko o tym, jak wyzywic siebie
i rodzine. Próbowal prowadzic mleczarnie, ale bez powodzenia; zyl tylko z zalatwianych dorywczo
komisji. Umarl w biedzie. Jego szare, ubogie, trudne zycie bylo w jaskrawym przeciwienstwie do
wspanialej i wladczej teorii.
POPRZEDNIK.
Choc poglady Stirnera byly przeciwienstwem pogladów Marksa, ale mialy poniekad
wspólna genealogie. Stirner tak samo wyszedl z Hegla, tak samo nalezal do lewicy heglowskiej, tak samo
przeszedl do opozycji w stosunku do Hegla, tak samo nawiazal do Feuerbacha, ale mial stanowisko jego
za polowiczne i poszedl dalej. Poszedl jednak w kierunku wlasnie wprost przeciwnym do tego, jaki obral
Marks.
- OBRONA NIEZALEZNOSCI CZLOWIEKA.
Feuerbach uwolnil mnie od zaleznosci od Boga,
powiada Stirner. Ale dodaje: na miejsce Boga postawil czlowieka i uczynil, ze w dalszym ciagu jestem
zalezny. W mysl jego stanowiska, nie potrzebuje liczyc sie z Bogiem, natomiast musze liczyc sie ze
spoleczenstwem. A jesli mam sie liczyc ze spoleczenstwem, to nie jestem wolny. To byla pierwsza
naczelna teza Stirnera.
Jesli mam byc wolny, to trzeba, bym i te zaleznosc z siebie zrzucil. I moge to z latwoscia zrobic, bo jest
to zaleznosc od fikcji, od czegos, co naprawde w ogóle nie istnieje. To byla druga teza Stirnera.
Feuerbach uczyl, ze Bóg jest fikcja, widmem - ale tak samo fikcja, widmem jest spoleczenstwo. Wiec nie
ma powodu mu sluzyc, tak samo jak nie ma powodu sluzyc Bogu. Widmem jest tez wszystko, co jest
postacia spoleczenstwa: panstwo, naród, rodzina. A tak samo wszystko, co sie ze spoleczenstwa
wywodzi: prawo, moralnosc, wszystkie prawdy, mysli, wiary, z którymi rzekomo mam sie liczyc.
A widma te sa szkodliwe: to trzecia tez a. Albowiem te „nowe najwyzsze istoty” - spoleczenstwo,
panstwo, naród, rodzina - tyranizuja mnie, wysluguja sie mna, narzucaja mi obowiazki, które potem nade
mna ciaza. Tak samo prawo i moralnosc, wszystkie prawdy i wiary. Ja zas traktuje je nie tylko jako
realnosc, ale jako swietosc, i tym bardziej
im ulegam. Mozna by im sluzyc, gdyby byly realne albo gdyby byly pozyteczne. Ale czemuz im sluzyc,
jesli nie sa ani realne, ani pozyteczne. Skoro sa widmami i sa szkodliwe, skoro mozna sie z nimi nie
liczyc, to konsekwencja jest: nie nalezy sie z nimi liczyc. Nie liczyc sie ze spoleczenstwem, jego
moralnoscia i ideologia, bo one czynia mnie zaleznym. Nalezy zdac sobie sprawe, ze to nie sa zadne
realnosci, a tym bardziej zadne swietosci.
Zadna mysl nie jest swieta i zadna wiara, to tylko ja robie z nich swietosci. Sam przeto jestem winien, ze
potem im sluzyc musze. Powinienem wyzwolic sie od ducha: jesli ujawnie, ze jest jedynie widmem, to
odbiore mu cala swietosc i boskosc i, zamiast mu sluzyc, bede mógl uzywac go tak, jak uzywam
przyrody. Powinienem wyzwolic sie tez od prawdy, mianowicie od prawdy, która jest nade mna, z która
musialbym sie liczyc - takiej prawdy nie ma, bo nie ma nic nade mna.
A jesli te wszystkie widma odrzucic, to cóz zostaje ? Co jest realne ? Realny jestem tylko ja sam.
Natomiast wszystko tamto - Bóg, czlowiek, panstwo, prawo, moralnosc, duch, prawda - to tylko moje
wyobrazenia. Blednie przypisuje im realnosc i wartosc, i to nawet wyzsza niz sobie samemu, a przez to
uzalezniam siebie od nich, a uzalezniwszy zyje nie tak, jak by wynikalo z mojej natury, lecz jak wynika z
natury tych widm. Postepujac tak, nie licze sie nie tylko z rzeczywistoscia, ale takze z wlasnym
interesem. Gdyby to byly realnosci, to moze warto byloby dla nich poswiecic swój interes, albo gdyby to
bylo w moim interesie, to moze warto by bylo nie liczyc sie z rzeczywistoscia. Ale wlasnie tak nie jest.
Nalezy zyc zgodnie z rzeczywistoscia i wlasnym interesem. To znaczy: „nalezy byc egoista, czyli
niczemu wartosci nie przypisywac, lecz szukac jej tylko w sobie samym”.
Stirner zwalczal nie taka lub inna idee, taka czy inna wartosc uznawana przez ludzi, lecz wszystkie idee i
wartosci, we wszystkich widzac fikcje. Nikt nie poszedl dalej w tropieniu widm, nierealnych tworów
umyslu. Nikt tez ze swego stanowiska nie wyciagal równie radykalnych konsekwencji praktycznych, jak
on: zrzucenie wszelkich zaleznosci, materialnych i duchowych, od ludzi i od idei, zupelny anarchizm,
calkowity indywidualizm.
- OPOZYCJA PRZECIW NORMOM MORALNYM.
Jesli nie ma nic nade mna, to nie ma tez dla mnie
norm. Nie ma norm, nie ma nakazów, nie ma powinnosci, nie ma zadan, które powinienem spelniac.
Zadne nakazy moralnosci nie maja podstaw, a zwlaszcza nakaz bezinteresownosci i zaparcia sie siebie. A
tak samo milosc nie jest dla mnie nakazem; jezeli kocham ludzi, to nie dlatego, ze tak powinienem, lecz
dlatego, ze taka jest moja natura, ze mnie milosc uszczesliwia. Czlowiek nie jest do niczego „powolany”,
nie ma zadnych zadan, tak samo jak nie ma ich roslina czy zwierze: los jego jest taki sam jak ptaka, który
lata i spiewa, aby w locie i spiewie wyladowywac swe sily, nic wiecej.
A skoro nie ma norm, to wyrazy „dobro” i „zlo” nie maja sensu. Nie ma nade mna nic, mam wiec prawo
robic wszystko, co tylko robic chce i moge. Miejsce panstwa powinien zajac zwiazek egoistów, z których
kazdy robi, co chce. Skoro nie ma nic poza mna, to ja jestem jedyny (stad poczatek tytulu ksiazki
Stirnera). A raczej: istnieja poza mna ludzie i rzeczy, ale nie potrzebuje sie z nimi liczyc. Moge zyc, jak
gdybym byl jedyna istota na swiecie. Moge natomiast z ludzi i rzeczy ile sie da korzystac, traktowac ich
jako moja wlasnosc (stad druga czesc tytulu ksiazki).
Doktryna Stirnera szla dalej jeszcze niz niegdys doktryna Protagorasa: nie czlowiek jest miara rzeczy,
lecz tylko ja nia jestem. Wydaje sie podobna do koncepcji Fichtego, ale róznica miedzy nimi jest istotna.
„Ja”, o którym mówil Stirner, nie bylo Fichteanska
jaznia metafizyczna, niezmienna, tworzaca swiat, lecz realna ludzka jaznia, zmienna i przemijajaca.
Skoro zas zmienna i przemijajaca jazn byla dlan miara rzeczy, to konsekwencja byl nie absolutyzm, jak u
idealistów, lecz wlasnie relatywizm.
ZESTAWIENIE.
Teorie, jakie wystepowaly w ciagu dziejów, kazaly zycie uzalezniac, jesli nie od Boga,
to od ludzi, normowac je, jesli nie przez dobro, to przez prawde: Stiraer jeden odrzucal wszelkie normy,
doktryna jego byla zupelnym egoizmem, indywidualizmem, autonomizmem, byla metafizycznym
anarchizmem, jak ja równiez nazwano. Poglad taki byl bodaj potrzebny, aby - przez kontrast - uwypuklic
nature i zalozenia wszystkich innych ludzkich pogladów. Pozostal paradoksem, szalonym eksperymentem
myslowym.
NASTEPCY.
Stirner wielu zachwycil swa smialoscia, ale nastepców mial niewielu. Praktycznie usilowali
podobne idee wprowadzic w czyn anarchisci: Bakunin, Kropotkin. Teoretycznie najblizszym pozostal mu
Nietzsche
OPOZYCJA.
Ksiazka Stirnera przez dlugi czas sie nie zajmowano. Tresc jej byla sensacyjna, ale forma
chaotyczna, rozwlekla i nudna. Gdy sie nia wreszcie zainteresowano, przewaznie potepiano ja jako
moralnie szkodliwa, asocjalna, amoralna. Ale zasluzyla takze na zarzut innej jeszcze natury, juz nie
moralnej, lecz logicznej: ze pojecia, jakimi sie posluguje, sa niescisle i przeto twierdzenia, jakie wysuwa,
sa watpliwe. W szczególnosci granica miedzy mna a tym, co nie jest mna, jest w gruncie rzeczy plynna, a
owe przez Stirnera potepianie widma - spoleczne, moralne, religijne - stanowia nieoderwalna czesc mej
osoby. I po wylaczeniu ich z mego zycia staje sie sam abstrakcja niezdolna do zycia, sam staje sie -
widmem.
Thomas Carlyle (1795-1881)
pochodzil z zapadlej wsi, z rodziny chlopskiej bez zadnej kultury,
ze srodowiska ludzi twardych, brutalnych, pogansko religijnych. Mial umysl mroczny, oderwany od
swiata, sklonny do rozmyslan abstrakcyjnych i nierealnych. Poczatki jego kariery nie byly swietne.
Wstapil w Edynburgu na uniwersytet, ale w nim niedlugo pozostal; przeznaczony byl przez rodzine na
teologie, ale studiowal raczej matematyke, która sie zreszta pózniej nigdy nie zajmowal. Zostal
nauczycielem ludowym, ale uczniowie uciekali od niego. Potem los jego szybko i radykalnie sie poprawil. Zblizyl sie do ludzi o wyzszej kulturze umyslowej i towarzyskiej, ozenil sie z kobieta kulturalna i
zamozna. Zaczal pisac: zajal sie literatura niemiecka, poniekad dla oryginalnosci, bo nikt wtedy w Anglii
nie myslal o Niemcach, ale poniekad tez dla pokrewienstwa, które wyczuwal, z mglistymi romantykami
niemieckimi. Nawiazal korespondencje z Goethem: listy, które od starego poety otrzymal, byly
pierwszym wyróznieniem, jakie go spotkalo. Z wlasciwa sobie skrajnoscia przeszedl od razu ze stanu
depresji do zadowolenia z siebie i pewnosci siebie. Zadny szerszego zycia, przeniósl sie do Londynu. I
tam predko zrobil kariere. Znalazl tematy efektowne, które zdobyly mu czytelników i wslawily nazwisko.
Od literackich tematów przeszedl do historycznych, od poetyckich do politycznych; zamiast Goethem
wolal sie juz pózniej zajmowac Fryderykiem Pruskim. Zyskal powodzenie, mimo ze jego poglady nie
odpowiadaly ani smakowi angielskiemu, ani duchowi czasu. Zyskal je, choc byl eseista bez smaku
literackiego, historykiem nie zagladajacym do archiwów, myslicielem kaprysnym i niekonsekwentnym;
ale mial dar slowa, polot mysli. Z biegiem lat i w miare zdobywanych powodzen zmienil sie zreszta
znacznie: z marzyciela, snujacego mysli dalekie od ludzi i zycia, stal sie medrcem pouczajacym ludzi, jak
maja zyc. I niespodziewanie stal sie autorytetem moralnym, choc mial nieznosny charakter, byl egoista,
nie widzacym nikogo poza soba, byl arogancki i despotyczny, krytykowal zjadliwie wszystkich i
wszystko. Ale rzeczywiscie bylo w nim cos niepospolitego; byl - jak go okreslano -„wzniosly, dziki i
chaotyczny”. Wewnetrzny niepokój, który go nie opuszczal, robil zen postac dramatyczna. A przede
wszystkim uwazal sie za lepszego od innych („Jestem jak nikt inny, jestem ponad tym wszystkim, jestem
sam z gwiazdami”) i inni mu uwierzyli. Utworzyla sie legenda o jego madrosci i glebi. I choc zyl dlugo,
legenda jeszcze go przezyla.
PISMA.
Dzialalnosc jego literacka obejmuje 50 lat, od studium o Fauscie z 1822 r. do studiów
historycznych z 1872 r. Scisle filozoficznych pism miedzy jego pracami nie ma. Najpredzej mozna by do
nich zaliczyc powiesc Sartor resartus, 1834, i traktat o bohaterstwie Heroes and Heroworship, 1841. Ale
-zgodnie z jego teza, ze nie ma historii bez historiozofii - kazda jego praca zawiera pewne idee
filozoficzne, jest wyrazem pewnej koncepcji zycia. Jest wiec naturalne, ze zalicza sie go do filozofów.
Filozofia teoretyczna sie nie zajmowal, natomiast filozofia zycia: interpretacja i ocena zycia ludzkiego.
ZRÓDLA.
W filozofii byl samoukiem i niewiele mial filozoficznej erudycji i kultury. Najmniej korzystal
z filozofii wlasnego kraju: filozofia angielska - zarówno szkola zdrowego rozsadku, jak empiryzm - nie
przemawiala do jego mistycznego umyslu. Natomiast przemawiali don niemieccy romantycy. Wprawdzie
pierwotnie materializm wylozony w Systeme de la nature, choc mu osobiscie nie odpowiadal, wydawal
mu sie nie do obalenia. Ale gdy lektura Kanta przekonala go, ze jest inaczej, mógl juz pójsc za
romantykami: za Schellingiem w filozofii przyrody, za Fichtem w filozofii historii. Znal ich zreszta tylko
powierzchownie, przewaznie z drugiej reki i jedynie z pism popularnych; gruntownosc studiów nie byla
jego wlasciwoscia. Jednakze mialo to tez dobre strony: bo ostatecznie stawial zagadnienia filozoficzne po
swojemu, samodzielnie.
- NATURALNY SUPRANATURALIZM.
Carlyle nalezal do tych, co sa przekonani, ze prawdziwa
natura rzeczy jest ukryta. Kazda rzecz miala dlan dwojakie oblicze: jedno - materialne, wszystkim
dostepne, ale powierzchowne, i drugie - idealne, dla wiekszosci ukryte, ale glebokie i prawdziwe. Dla
pospolitej logiki - mówil - czlowiek jest dwunogiem wszystkozernym, noszacym spodnie; natomiast dla
czystego rozumu jest czyms zupelnie innym: jest dusza, „zjawiskiem Boskim”.
Carlyle widzial w ciele jedynie zewnetrzna powloke czlowieka, pod która kryje sie jazn tajemnicza. Totez
odpowiadal mu poglad Kanta, ze swiat, jaki postrzegamy, jest jedynie zjawiskiem. Ale byl to jedyny
poglad, który mógl przejac od Kanta. Wbrew Kantowi byl przeswiadczony, iz wie, co sie kryje pod
zjawiskami. Mianowicie: ze sa zjawiskami Boga. Byl w tym blizszy mistykom niz Kantowi. Przyznawal,
ze na rozum nie moze sie tu powolywac; ale za to na introspekcje i intuicje. Poglad jego na swiat byl
transcendentny,
irracjonalistyczny, mistyczno-intuicyjny, teofantczny. Pogladu tego nie uzasadnial, nie mial do tego ani
checi, ani uzdolnien, przyjmowal go dogmatycznie. Natomiast wyciagal zen konsekwencje praktyczne.
Po czesci byly bardzo szczególne: np. gdy w jego mlodosci zaczynano wprowadzac do przemyslu
maszyny, wystapil przeciw nim, mianowicie dlatego, ze nie sa tworem Boga.
Teorii metafizycznych nie usilowal budowac: mial je za niewlasciwe próby okreslenia tego, co
przekracza wszelkie okreslenia, za mierzenie tego, co niezmierzone. Twierdzil tylko wraz z romantykami
niemieckimi, ze swiat jest tworem organicznym, zbudowanym i funkcjonujacym harmonijnie. I mówil, ze
kazda rzecz jest dla filozoficznego oka oknem z widokiem na nieskonczonosc. Przez przyrode przeglada
bowiem swiat nadprzyrodzony. Bylo to podstawa jego stanowiska, które nazywal „naturalnym
supranaturalizmem”: polegalo na tym, ze przyroda jest jedynie zjawiskiem ducha Boskiego, jest jego
symbolem lub, jak najchetniej mówil, „ubraniem”. Duch ten objawia sie w przyrodzie; w wiekszym
stopniu w czlowieku, w jeszcze wiekszym w dziejach ludzkich, a juz szczególnie w dziejach wielkich
ludzi. Sa oni najpotezniejszymi symbolami Boga na ziemi.
Carlyle najpierw, w mlodosci, wytworzyl sobie ten ogólny transcendentny poglad na swiat przyrody;
pózniej zas dopiero uformowal specjalny poglad na swiat ludzki, którym juz wylacznie zajmowal sie do
konca zycia.
- KULT BOHATERÓW,
a) W pogladzie Carlyle’a na swiat ludzie, a zwlaszcza wielcy ludzie byli
sprawa nieporównanie najwazniejsza. Tylko w teorii Bóg byl dla niego wszystkim, w praktyce zas
wszystkim byl dla niego czlowiek. W gruncie rzeczy nie bylo historiozofii i etyki bardziej doczesnej:
swiat Boski byl dlan jedynie dekoracja, a tylko ludzki byl na scenie.
b) Ale tez nie bylo historiozofii i etyki, które by mniej uwagi poswiecaly sprawom materialnym.
Wlasciwie tylko duch byl dlan realny; i uwazal, ze z nim jednym nalezy sie liczyc. Byl przeciwnikiem
wszelkiego utylitaryzmu i hedonizmu: stanowisko jego bylo na wskros moralistyczne. Przewodnia mysla
jego prac literackich bylo, ze tylko ludzie moralni moga dobrze pisac; moralnosc zas rozumial po
fichteansku, jako aktywnosc i energie.46]]
c) Wielkich ludzi i wielkie okresy cechuje aktywnosc, nie zas refleksyjnosc: zdrowy organizm zyje i
dziala, a dopiero chory zaczyna sie nad soba zastanawiac. Refleksyjnosc, skupienie uwagi na samym
sobie, wzmozona samowiedze ocenial ujemnie (cmti-self-consciousness theory). Filozofia jego byla
calkowicie antyintelektualistyczna. Natomiast wysoko cenila wiare. W walce wiary z niewiara widziala
najistotniejsze zjawisko dziejów.
d) Historie okreslal jako sume biografii. To znaczy: osnowe jej widzial w indywidualnych ludziach, nie w
masach. Masy zaleza od jednostek, a nie jednostki od mas, jak chcial poglad rozpowszechniajacy sie w
XIX wieku. Historiozofia Carlyle’a byla najskrajniejsza postacia indywidualizmu. Oczywiscie, nie kazda
jednostka tworzy historie, lecz tylko wybitna, tylko „bohater”. Carlyle byl tym, który pojecie bohatera i
kult bohaterów wprowadzil do historiozofii i etyki. Rozumial zas przez „bohaterów” ludzi najdzielniejszych: sa oni najbardziej obdarzeni przez nature, a przeto sa najdoskonalszymi objawami, symbolami
bóstwa.
e) Ludzie bowiem nie sa bynajmniej z natury równi: Carlyle byl zdecydowanym przeciwnikiem
egalitaryzmu. I wywodzil stad konsekwencje: ze ludzie maja nierówne prawa. Prawo do kazdej rzeczy
maja lepsi, bo oni lepszy z niej robia uzytek. Ci, co sa dzielniejsi,
sa lepsi, a ci, co silniejsi - sa dzielniejsi. Wiec silniejsi sa lepsi. Slabsi powinni im ustepowac, bo sa gorsi.
Slabsze narody powinny oddawac silniejszym nawet wlasna ziemie, o ile te do niej roszcza pretensje. Bo
tylko w rekach silnych powstana wielkie rzeczy. Bo ziemia, przyroda i w ogóle rzeczy materialne same
przez sie nie maja zadnej wartosci; uzyskuja ja dopiero przez to, ze sa narzedziem dzialalnosci ludzkiej.
/) Carlyle byl przekonany, ze lepsi maja wieksze prawa, ze przypada im w swiecie wiecej dóbr, wiecej
powodzenia. Widzial w tym po prostu objaw sprawiedliwosci. Inaczej historia nie mialaby sensu. Lepsi z
natury rzeczy zwyciezaja. Byl przekonany, ze sprawy sluszne, sprawiedliwe, na dluzsza mete zawsze
zwyciezaja juz przez to samo, ze poczucie slusznosci dodaje sil. Pózniej nie czekal juz nawet na te
„dalsza mete”; twierdzil, ze slusznosc zawsze zwycieza. I nawet odwrócil to twierdzenie: kto zwycieza,
ten ma slusznosc. Wiec ze zwyciestwa, z powodzenia, z sily mozna wnosic o slusznosci. I tak tez Carlyle
czynil. Jak niegdys Kalwin do etyki religijnej, tak on te zasade - ze powodzenie jest objawem slusznosci -
wprowadzil do swieckiej etyki i historiozofii. Jesli ktos wzial góre nad innymi, to znaczy, ze mial za soba
racje i prawo, ze do tego przeznaczyl go Bóg. Rozbiory Polski byly dlan takze aktem „Boskiej
sprawiedliwosci”. Cokolwiek bylo w dziejach, nawet podstepy Fryderyka, mialo dlan swoja racje i bylo
usprawiedliwione. I ostatecznie nie widzial róznicy miedzy tym, co bylo, a co byc powinno, miedzy sila a
slusznoscia, miedzy historia a etyka. Moralnosci i slusznosci jest w czlowieku wedle tego pogladu tyle,
ile sily; Carlyle twierdzil, ze ceni tylko wartosc moralna, ale wartosc te utozsamil z sila i ostatecznie cenil
tylko sile.
ZESTAWIENIE.
Romantyczna metafizyka, swiat jako symbol Boga, perspektywy ze skonczonego swiata
w nieskonczony: to bylo tlo, dalekie tlo filozofii Carlyle’a. Blizsza zas jej tresc stanowil kult bohaterów,
indywidualizm, elitaryzm, walka z utylitaryzmem, moralizm. Hasla: „sila jest prawem” i „powodzenie
jest slusznoscia” - to jest posiew Carlyle’a.
Zródel jego pogladów dopatrywano sie u filozofów niemieckich. Analogie istnieja rzeczywiscie, ale
zródla byly raczej blizsze i prostsze: w kulcie sily, powodzenia i bohaterstwa Carlyle wrócil wlasciwie
tylko do prymitywnych pogladów srodowiska, wsród którego wyrósl, a które tkwilo jeszcze w
sredniowieczu. Te prymitywne poglady, wypowiedziane przez Carlyle’a wposród kultury XIX wieku,
wydaly sie nowoscia i wywolaly entuzjazm, zwlaszcza w narodach silnych i bezwzglednych, dla których
byly korzystne i wygodne.
DZIALANIE.
W mlodosci nie znany nikomu, Carlyle stal sie w wieku meskim postacia popularna, a na
starosc autorytetem w rzeczach historii, filozofii, moralnosci. Choc uczonosc jego byla watpliwa, oba
wielkie uniwersytety angielskie, Oksford i Cambridge, uczcily go doktoratem honorowym, a mlodziez
dala mu dowód swego uznania wybierajac go w 1865 r. rektorem uniwersytetu w Edynburgu.
Popularnosc jego powstala stad, ze przeciwstawial sie pogladom najbardziej w Anglii popularnym:
empiryzmowi i filozofii zdrowego rozsadku. Wszyscy, których one nie zadowalaly, grupowali sie dokola
niego; i wszystkie opozycyjne, nieempirystyczne prady w mysli angielskiej XIX wieku znajdowaly w
nim oparcie. W szczególnosci John Ruskin (1819 - 1900), który dal w Anglii, a posrednio i na
kontynencie poczatek pradowi uduchowionego estetyzmu, przejal spirytualistyczna koncepcje swiata
gloszona przez Carlyle’a,
zmieniwszy ja wszakze bardzo radykalnie, bo zamiast moralistycznego dal jej zabarwienie estetyczne.
Carlyle oddzialal tez poza granicami Anglii. Przede wszystkim filozof amerykanski Ralp Waldo Emerson
uwazal siebie za ucznia Carlyle’a. Pozostal jednak blizszy ideom jego mlodosci niz lat pózniejszych: byl
taki, jaki bylby prawdopodobnie Carlyle, gdyby zostal przy swym pierwotnym, abstrakcyjnym
spirytualizmie, górnym i chmurnym, i nie zaczal moralizowac i naprawiac swiata.
Bedac wiecej artysta i dzialaczem niz myslicielem, Carlyle wiecej dostarczyl ludziom bodzców do
dzialania niz do myslenia. Tezy jego znalazly wiecej oddzwieku w polityce niz w filozofii, przede
wszystkim teza, ze sila jest prawem, a powodzenie dowodem slusznosci. Nie jest bezpodstawne
twierdzenie, ze ponosi czesc odpowiedzialnosci za wielkie wojny XX wieku: podniecal bowiem ambicje i
zaborczosc Niemców, przedstawiajac ich jako naród wybrany, stworzony do rzadzenia swiatem.
STIRNER, CARLYLE A MARKS.
Trudno o wieksze przeciwienstwo. Stirner domagal sie, by jednostka
stala sie od spoleczenstwa niezalezna; Marks wskazywal, ze jest to niemozliwe, bo kazdy czlowiek
posiada cechy uwarunkowane przez spoleczenstwo, do którego nalezy. Carlyle wywodzil, ze dziejami
‘swiata kieruja wielcy ludzie, którym podlegaja masy, i ze dzieje zalezne sa od przypadku wydajacego
wielkich ludzi; Marks zas dowodzil, ze dzieje sa walka miedzy klasami spolecznymi i ze przebiegaja z
zelazna koniecznoscia. Jest rzecza szczególna, ze to ten sam okres, a nawet te same lata wydaly te
przeciwstawne teorie: Bohaterowie Carlyle’a sa z 1841 r., Jedyny Stirnera z 1845, Manifest komunistyczny
Marksa i Engelsa z 1848.